niedziela, 21 października 2012

Rozdział 4



Przemierzałam korytarze Hogwartu swoim dostojnym krokiem. Rzucałam pogardliwe spojrzenie na mijających mnie uczniów. Czułam się o wiele lepiej niż wczoraj , a na dodatek humor mi powrócił. Triumfalny uśmiech nie schodził mi z twarzy. W kieszeni spodni trzymałam rodowy sztylecik Blacków , a za pazuchą różdżkę z włosem testrala. Stukot butów odbijał się echem po posadzce , wraz z każdym kolejnym krokiem. Odrzuciłam włosy do tyłu , gdy ujrzałam Malfoya. Ten jednak nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi , jak to miał w zwyczaju. Westchnęłam cicho i ruszyłam na transmutacje.



Standardowo usiadłam w ostatniej ławce razem z Melissą Grandburg. Mieliśmy tak nudny temat , że zasypiałam na ławce. Gdy McGonagall zaczęła wypisywać wzory na tablicy wyjęłam malutki sztylecik i wyryłam na ławce dwie litery : A i D . Mel patrzyła na moje zajęcie z mieszaniną strachu i gniewu. Obydwie dobrze wiedziałyśmy , że jej też podobał się Dracon. Wczoraj nawet chciałam iść do niej i powiedzieć , że skapitulowałam i , że może go sobie wziąć. No ale chyba nie sądzicie , że to takie łatwe? On mi się serio podoba! Wiem... Pewnie myślicie , że mam jakąś obsesje czy coś. Nic z tych rzeczy.  Nawet ja mam serce , chociaż fakt faktem , że rzadko je pokazuje.
-Przeszkadzam pani w czymś panno Black?
Z zamyślenia wyrwała mnie nauczycielka , która ze wściekłością patrzyła na moje dzieło. Spojrzałam na kobietę i pokręciłam głową:
-Absolutnie - uśmiechnęłam się chytrze.
McGonaggal zaszczyciła mnie swoim najgorszym spojrzeniem , po czym spojrzała na Melissę. W tym samym momencie posłałam koleżance spojrzenie typu : Powiedz coś a poznasz mój gniew. 
-Proszę tak nie patrzeć na pannę Grandburg. Ona sama może powiedzieć co tu się dzieje - powiedziała stanowczo kobieta.
Wywróciłam oczami i czekałam na odpowiedź. Blondynka zaczęła się trząść i rozglądała się z przerażeniem po klasie. Wiedziałam , że nie powie , za bardzo się boi. Wsparłam się na łokciu i przyglądałam się scence.
-Panno Grandburg proszę mówić - odrzekła niecierpliwie nauczycielka.
-Nooo... ona... to znaczy Andromeda ma trudny .. okres i... i musi się na czymś wyżyć - wyjąkała.
Zaskoczyła mnie tą odpowiedzią , nie wiedziałam , że jest taką bystrą osobą. Posłałam jej lekki uśmiech , żeby czasem ze stresu nie zemdlała.
-Ah doprawdy? W takim razie proszę znaleźć jakąś inną formę wyładowania złości - odparła.
-A co? Woli pani , żeby zaczęła ciskać zaklęciami? - spytała chórem klasa.

Na prawdę musiałam się sporo natrudzić , żeby nie wybuchnąć śmiechem. Łzy same ciskały się do oczu , bo próbowałam za wszelką cenę zamaskować mój atak śmiechu. Nie tylko z powodu bezcennej miny profesorki ale także z tego zdania wypowiedzianego przez uczniów. Ale w sumie mieli rację. Udając , że chcę sięgnąć po pióro do torby schyliłam się i zaśmiałam się krótko pod stołem , jednocześnie ocierając łzy.
Zapowiada się ciekawy dzień.




-Nienawidzę Cię! Nie chcę Cię już znać Malfoy! - krzyknęłam na odchodne i uderzyłam go z otwartej dłoni w policzek.
Chłopak cofnął się o krok łapiąc się za obolałe miejsce.
-Ale Ty nie rozumiesz! Wracaj! Andro proszę! - wykrzykiwał z nadzieją , że wrócę.
Oj nie.. Nie ma mowy. Wybiegłam z jego dormitorium najszybciej jak mogłam. Nie chciałam , żeby ktokolwiek zobaczył , że Andromeda Black płacze.  Rękawem otarłam samotną łzę z policzka i wpadłam jak burza do swojego pokoju. Na szczęście nie było tam Katherine , więc mogłam w spokoju przeanalizować wszystko jeszcze raz...

Muszę koniecznie porozmawiać z Draconem , mówiłam sobie w myślach. Wreszcie , gdy byłam już po lekcjach ruszyłam do jego pokoju. Nigdzie indziej go nie było , więc ostatnią nadzieją było właśnie tamto miejsce. Pewnym krokiem skierowałam się tam , nie myśląc , że za chwile serce pęknie mi na milion kawałków.
Kiedy doszłam na miejsce zapukałam cicho , ale nie otrzymałam odpowiedzi. Uchyliłam lekko drzwi i zajrzałam do środka. Pokój był dość czysty , nie licząc paru butelek po kremowym piwie i ognistej whiskey. W kącie dostrzegłam blond czuprynę Draco. Weszłam do środka i od razu uderzyła mnie jakaś woń kwiatowa. Zaraz , zaraz. Kwiatowy? Przecież Malfoy używa tylko drogich perfum o bardzo ciężkim i dusznym zapachu. Z coraz większym niepokojem przemierzałam kolejne metry dzielące mnie i blondyna. Byłam już przy skraju łóżka , gdy zauważyłam , że nie jest sam. Obok niego siedziała ta szlama Granger. W jednym momencie serce pękło mi na tysiące kawałeczków a w oczach stanęły łzy. Chłopak wreszcie dowiedział się o mojej obecności. Zasłoniłam ręką usta i zgięłam się w pół. Nie panowałam nad uczuciami ani nad ciałem. Cofnęłam się o krok tak , żeby nie mógł mnie dosięgnąć.
-Andromedo.. to nie tak - wyszeptał Ślizgon wyciągając do mnie rękę.

Pokręciłam głową z nie do wierzenia.
-Zapłacisz mi za to szlamo! - wrzasnęłam najbardziej lodowatym głosem na jaki było mnie stać w takim stanie.
Wyjęłam sztylecik z kieszeni i cisnęłam nim w Granger. Ta odchyliła się jednak , więc nóż drasnął ją tylko w policzek. Ponownie chwyciłam przedmiot , ale tym razem podeszłam do Malfoya i uderzyłam go z otwartej ręki w policzek. Chłopak cofnął się o krok , łapiąc się za obolałe miejsce. Wybiegłam z pokoju. Czułam jak tracę siły , ale musiałam dobiec jak najszybciej do swojej sypialni. **



** - wspomnienia

4 komentarze:

  1. Mhmmm, Dramione... Interesujące...
    Ale i tak loffciamm! ♥♥♥
    Czekam na next'a ;33
    Papatki ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. powiem, masz talent..ale..w każdym rozdziale jest coś nie tak... skoro piszesz na podstawie HP to trzymaj się zasad..co Hermiona robiła u Slizgonów... uczniom nie wolno odwiedzać nie swoich domów:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega<3 oby tak dalej! Należało mu się, przecież nie zwracał na nią uwagi! Czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń