poniedziałek, 29 października 2012

Od autorki bloga.




                                                                  Moi drodzy!
Z racji tego, iż w ostatnim czasie pojawiło sie wiele pytań i krytyki chciałabym was poinformować , że na potrzebny bloga POZMIENIAŁAM niektóre rzeczy , jak np. to , że Hermiona mogła wejść do pokoju Dracona. Zmieniłam to dlatego , by fabuła była ciekawsza i bardziej interesująca. Więc z góry przepraszam wszystkich tych dla których stało się to nie jasne. Następnym razem postaram się poinformować was o tym.




Pozdrawiam Psychotka .

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 4



Przemierzałam korytarze Hogwartu swoim dostojnym krokiem. Rzucałam pogardliwe spojrzenie na mijających mnie uczniów. Czułam się o wiele lepiej niż wczoraj , a na dodatek humor mi powrócił. Triumfalny uśmiech nie schodził mi z twarzy. W kieszeni spodni trzymałam rodowy sztylecik Blacków , a za pazuchą różdżkę z włosem testrala. Stukot butów odbijał się echem po posadzce , wraz z każdym kolejnym krokiem. Odrzuciłam włosy do tyłu , gdy ujrzałam Malfoya. Ten jednak nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi , jak to miał w zwyczaju. Westchnęłam cicho i ruszyłam na transmutacje.



Standardowo usiadłam w ostatniej ławce razem z Melissą Grandburg. Mieliśmy tak nudny temat , że zasypiałam na ławce. Gdy McGonagall zaczęła wypisywać wzory na tablicy wyjęłam malutki sztylecik i wyryłam na ławce dwie litery : A i D . Mel patrzyła na moje zajęcie z mieszaniną strachu i gniewu. Obydwie dobrze wiedziałyśmy , że jej też podobał się Dracon. Wczoraj nawet chciałam iść do niej i powiedzieć , że skapitulowałam i , że może go sobie wziąć. No ale chyba nie sądzicie , że to takie łatwe? On mi się serio podoba! Wiem... Pewnie myślicie , że mam jakąś obsesje czy coś. Nic z tych rzeczy.  Nawet ja mam serce , chociaż fakt faktem , że rzadko je pokazuje.
-Przeszkadzam pani w czymś panno Black?
Z zamyślenia wyrwała mnie nauczycielka , która ze wściekłością patrzyła na moje dzieło. Spojrzałam na kobietę i pokręciłam głową:
-Absolutnie - uśmiechnęłam się chytrze.
McGonaggal zaszczyciła mnie swoim najgorszym spojrzeniem , po czym spojrzała na Melissę. W tym samym momencie posłałam koleżance spojrzenie typu : Powiedz coś a poznasz mój gniew. 
-Proszę tak nie patrzeć na pannę Grandburg. Ona sama może powiedzieć co tu się dzieje - powiedziała stanowczo kobieta.
Wywróciłam oczami i czekałam na odpowiedź. Blondynka zaczęła się trząść i rozglądała się z przerażeniem po klasie. Wiedziałam , że nie powie , za bardzo się boi. Wsparłam się na łokciu i przyglądałam się scence.
-Panno Grandburg proszę mówić - odrzekła niecierpliwie nauczycielka.
-Nooo... ona... to znaczy Andromeda ma trudny .. okres i... i musi się na czymś wyżyć - wyjąkała.
Zaskoczyła mnie tą odpowiedzią , nie wiedziałam , że jest taką bystrą osobą. Posłałam jej lekki uśmiech , żeby czasem ze stresu nie zemdlała.
-Ah doprawdy? W takim razie proszę znaleźć jakąś inną formę wyładowania złości - odparła.
-A co? Woli pani , żeby zaczęła ciskać zaklęciami? - spytała chórem klasa.

Na prawdę musiałam się sporo natrudzić , żeby nie wybuchnąć śmiechem. Łzy same ciskały się do oczu , bo próbowałam za wszelką cenę zamaskować mój atak śmiechu. Nie tylko z powodu bezcennej miny profesorki ale także z tego zdania wypowiedzianego przez uczniów. Ale w sumie mieli rację. Udając , że chcę sięgnąć po pióro do torby schyliłam się i zaśmiałam się krótko pod stołem , jednocześnie ocierając łzy.
Zapowiada się ciekawy dzień.




-Nienawidzę Cię! Nie chcę Cię już znać Malfoy! - krzyknęłam na odchodne i uderzyłam go z otwartej dłoni w policzek.
Chłopak cofnął się o krok łapiąc się za obolałe miejsce.
-Ale Ty nie rozumiesz! Wracaj! Andro proszę! - wykrzykiwał z nadzieją , że wrócę.
Oj nie.. Nie ma mowy. Wybiegłam z jego dormitorium najszybciej jak mogłam. Nie chciałam , żeby ktokolwiek zobaczył , że Andromeda Black płacze.  Rękawem otarłam samotną łzę z policzka i wpadłam jak burza do swojego pokoju. Na szczęście nie było tam Katherine , więc mogłam w spokoju przeanalizować wszystko jeszcze raz...

Muszę koniecznie porozmawiać z Draconem , mówiłam sobie w myślach. Wreszcie , gdy byłam już po lekcjach ruszyłam do jego pokoju. Nigdzie indziej go nie było , więc ostatnią nadzieją było właśnie tamto miejsce. Pewnym krokiem skierowałam się tam , nie myśląc , że za chwile serce pęknie mi na milion kawałków.
Kiedy doszłam na miejsce zapukałam cicho , ale nie otrzymałam odpowiedzi. Uchyliłam lekko drzwi i zajrzałam do środka. Pokój był dość czysty , nie licząc paru butelek po kremowym piwie i ognistej whiskey. W kącie dostrzegłam blond czuprynę Draco. Weszłam do środka i od razu uderzyła mnie jakaś woń kwiatowa. Zaraz , zaraz. Kwiatowy? Przecież Malfoy używa tylko drogich perfum o bardzo ciężkim i dusznym zapachu. Z coraz większym niepokojem przemierzałam kolejne metry dzielące mnie i blondyna. Byłam już przy skraju łóżka , gdy zauważyłam , że nie jest sam. Obok niego siedziała ta szlama Granger. W jednym momencie serce pękło mi na tysiące kawałeczków a w oczach stanęły łzy. Chłopak wreszcie dowiedział się o mojej obecności. Zasłoniłam ręką usta i zgięłam się w pół. Nie panowałam nad uczuciami ani nad ciałem. Cofnęłam się o krok tak , żeby nie mógł mnie dosięgnąć.
-Andromedo.. to nie tak - wyszeptał Ślizgon wyciągając do mnie rękę.

Pokręciłam głową z nie do wierzenia.
-Zapłacisz mi za to szlamo! - wrzasnęłam najbardziej lodowatym głosem na jaki było mnie stać w takim stanie.
Wyjęłam sztylecik z kieszeni i cisnęłam nim w Granger. Ta odchyliła się jednak , więc nóż drasnął ją tylko w policzek. Ponownie chwyciłam przedmiot , ale tym razem podeszłam do Malfoya i uderzyłam go z otwartej ręki w policzek. Chłopak cofnął się o krok , łapiąc się za obolałe miejsce. Wybiegłam z pokoju. Czułam jak tracę siły , ale musiałam dobiec jak najszybciej do swojej sypialni. **



** - wspomnienia

wtorek, 16 października 2012

Rozdział 3



Od rana miałam strasznie zły humor , przez co cała szkoła miała delikatnie mówiąc przechlapane ode mnie. Nie wspominając o tym , że moja siostra już nie wytrzymywała mojego towarzystwa w dormitorium.
-O czym tak myślisz siostrzyczko? - zapytała w końcu.
-O wszystkim , o życiu - wymamrotałam.
 W tym samym momencie zauważyłam , że Katherine patrzy na wychodzącego Marcusa.
-Zaczekaj chwilkę! - powiedziała , po czym wybiegła z pokoju zostawiając mnie ze swoimi myślami.
Wszystko mnie dziś denerwowało. Najmniejszy szmer lub odgłos powodował napady furii , które kończyły się wyproszeniem z lekcji i ujemnymi punktami dla domu. Nie obchodziło mnie to jednak , wiedząc , że Miranda i tak nadrobi to na jednej lekcji. Wzruszałam tylko ramionami i wybiegałam z kolejnych klas , pozostawając na korytarzu aż do dzwonka. Z zamyślenia wyrwała mnie Kath , która właśnie wróciła. Usiadła na fotelu i znów spojrzała na mnie.
-No i co się tak gapisz? - warknęłam.
-Oj widzę siostrzyczko , że jesteś jakaś nie w humorze.
-Oh doprawdy? Nie wiedziałam! - stwierdziłam ironicznie.
-Milusia dziś jesteś - mruknęła ze śmiechem bliźniaczka.
Ale ja już jej nie słuchałam , byłam zbyt zajęta wymyślaniem jakiegoś zaklęcia. Już mam!
-Avis - szepnęłam.
Efekt był natychmiastowy. Siostra poderwała się z fotela i zaczęła odganiać nachalne ptaszki.
-Weź je ode mnie!
Eh.. Nie znałam przeciwzaklęcia , więc po prostu machnęłam różdżką i po chwili złote ptaszki rozpłynęły się w powietrzu z cichym pyknięciem.
-Dzięki.- odpowiedziała.
Ja spojrzałam tylko na nią i nadal bawiłam się różdżką. Katherine z coraz większym niepokojem spoglądała na moje zabawy. Siedziałyśmy przez 10 minut w całkowitej ciszy , gdy wreszcie postanowiłam ją przerwać. Skierowałam różdżkę w przeciwległą ścianę i zaczęłam ciskać w nią zaklęciami.
-Uspokój się siostro! - krzyknęła dziewczyna , po kolejnym uniku przed urokiem odbitym od ściany.
Westchnęłam cicho i przestałam. Zrezygnowana rzuciłam przedmiot na podłogę , nie dbając o to co się z nim stało. W tej chwili nie obchodziło mnie już nic.


Wreszcie po dwóch długich godzinach uspokajania nerwów , byłam zdolna usiąść i spojrzeć normalnym wzrokiem na siostrę. Podniosłam z posadzki różdżkę i schowałam ją do tylnej kieszeni spodni. Rzuciłam szybkie spojrzenie na siostrę i wyszłam z naszego pokoju. Zeszłam do Pokoju Wspólnego wyszukując blond czupryny. Miałam wielka ochotę umówić się z nim , no ale przecież nie będę go wprost o to prosić. To by świadczyło o mojej desperacji , a nie chciałam tego okazywać. Ze smutkiem stwierdziłam , że nie ma go w pomieszczeniu , więc rozłożyłam się na kanapie , opierając nowe zielone botki na drugim końcu. Niektórzy uczniowie krzywo na mnie patrzyli , ale w tym momencie nie chciało mi się ich wieszać w powietrzu za pomocą zaklęcia Levicorpus. Udałam , więc , że tego nie zauważyłam i wróciłam do swoich nadal chaotycznych myśli. Może czas znaleźć jakiegoś innego chłopaka niż Dracon? Przecież widać , że on mnie nie chce. To czemu mam za nim latać? Nie jestem jakimś pieskiem , który przylatuje na każde jego zawołanie. Wygładziłam bordową tunikę i ziewnęłam przeciągle. Było bardzo wcześnie , ale i tak zrobiło mi się strasznie senno. Z ogromną ociężałością podniosłam się z wygodnej , skórzanej kanapy i powlokłam się z powrotem do dormitorium. Gdy weszłam już do dormitorium trzasnęłam mocno drzwiami.
-Andromedo! Nie strasz mnie tak - wysapała Katherine.
-Przepraszam najukochańsza siostrzyczko na świecie - powiedziałam słodziutkim głosem.
Siostra spojrzała na mnie , jakby zobaczyła ducha.
-Coś mi to do Ciebie nie pasuje. Dobrze się czujesz? - zapytała z ironią.
Rzuciłam jej tylko spojrzenie : Czy Ty na prawdę w to uwierzyłaś? , po czym wskoczyłam na łóżko i zasłoniłam srebrną kotarę.
-A dobranoc to mi już nie powiesz? - prychnęła ze swojego miejsca.
-Dobranoc wredna małpo - wycedziłam przez zęby.
Ta tylko zaśmiała się gardłowo i odpowiedziała:
-Dobranoc królowo wiedźm.
Zignorowałam to i wtuliłam twarz w poduszkę , marząc o tym , żeby jutro obudzić się w dobrym humorze.

Aaaaaa! - krzyknęłam , kiedy poczułam na twarzy strumień wody.
Okazało się , że to moja kochana siostrzyczka postanowiła rozbudzić mnie przed zbliżającymi się lekcjami.
Wyplułam resztki , które zostały mi w ustach po jakże miłym prysznicu.
-Ty cholerna wiedźmo! Zapłacisz mi za to!
Nie obchodziło mi , że w najprawdopodobniej w tym momencie obudziłam cały Dom Węża. Podniosłam się z łóżka i próbowałam wymacać różdżkę. W końcu . kiedy nie mogłam jej znaleźć chwyciłam pierwszy lepszy wazon i zaczęłam ciskać nim w Katherine. Nie udało mi się w nią trafić , co spowodowało , że antyczna pamiątka leżała potłuczona pod ścianą. Posłałam jej najgorsze spojrzenie na jakie było mnie stac o tak wczesnej porze , ona zaśmiała się tylko krótko i szepnęła:
-Nie złość się tak , bo Ci zmarszczki wyjdą.
Cholerna jędza...

niedziela, 14 października 2012

Rozdział 2



Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Spojrzałam na budzik i westchnęłam głęboko widząc , że jest dopiero 7 rano. Ziewnęłam głośno i otwarłam okno , żeby wpuścić do pokoju trochę świeżego powietrza. Spojrzałam na siostrzyczkę , która smacznie sobie spała , przykryta po uszy kołdrą.
-Niedoczekanie - mruknęłam do siebie.
Wzięłam z nocnego stolika swoją różdżkę zastanawiając się jakim by tu zaklęciem zadziałać. Po chwili namysłu postawiłam na tradycyjną metodę.
-Aquamenti!
Strumień wody trysnął z różdżki , oblewając w całości Katherine. Ta podskoczyła i spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
-Już nie żyjesz siostro! - wysyczała , po czym cisnęła we mnie poduszką.
Nie zdążyłam otworzyć nawet ust , żeby odgryźć się jej , ponieważ ta zerwała się z łóżka i zaczęła gonić mnie po całym dormitorium z żądzą mordu.
-No weź Ty mnie w końcu zostaw jędzo! - krzyczałam , unikając kolejnej poduszki.
Skąd ona je do cholery bierze?!
-Ja Ci zaraz dam jędze!
Nie wiem ile trwała ta nasza gonitwa , ale w końcu zmęczyłyśmy się na tyle , że opadłyśmy na dywan.
-Idź pierwsza do łazienki mokra kuro - powiedziałam ledwo powstrzymując śmiech.
-A weź się zamknij! - warknęła.
Nasze warczenie na siebie to nic takiego , okazujemy tym nasze uczucia do siebie. A wszyscy myślą , że my się kłócimy ciągle. Haha.


-Wyłaź wreszcie z tej łazienki! - wrzeszczałam , waląc uparcie w drzwi.
-Niedoczekanie Twoje - odpowiedziała.
Co za cholera. Siedziała już tam ponad godzinę. Rozumiem , że stroi się dla swojego Marcusa no ale czemu tak długo! Zdążyłam już rozczesać włosy , parę razy się przebrać i spakować na lekcję. Spróbowałam więc innej metody.
-Wiesz Katherine? Przed chwilą zauważyłam Marcusa , który kierował się do Wielkiej Sali.. zaczęłam.
W łazience momentalnie ucichło. Chwilę później brunetka wychyliła głowę z łazienki:
-Niby skąd wiesz? - zapytała podejrzliwie.
-A stąd , że słyszałam jak schodzi po schodach - odpowiedziałam rozbawiona.
No cóż schodził on tak głośno , że z pewnością obudził połowę Ślizgonów. Przy okazji dowiedziałam się , że Draco tez już jest na śniadaniu co jeszcze bardziej poprawiło mi humor. Siostra na minutę schowała się w łazience , po czym wybiegła z niej najszybciej jak mogła.
-Tylko się nie zabij! - zawołałam za nią.
Nie doczekałam się jednak odpowiedzi , bo już jej nie było. Szybko weszłam do łazienki i zaczęłam poranna toaletę.


Po 10 minutach zeszłam do Pokoju Wspólnego , a z niego prosto do Wielkiej Sali. Po drodze minęłam '' Świętą Trójcę'' , czyli Pottera , Weasleya i Granger. Ta ostatnia spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem , ale zignorowałam to. Niech lepiej uważa , bo zacznę wyjmować mój sztylet. Ale nie ważne.
Gdy wkroczyłam do Wielkiej Sali od razu przysiadłam się do mojej siostry , Marcusa , Zabiniego i Malfoya. Draco rzucił mi tylko krótkie spojrzenie , po czym wbił wzrok w swoją owsiankę. Nadal się wkurza za to wczorajsze? Matko przecież nic takiego nie powiedziałam. Kulturalnie spytałam go o co chodziło z ta mopsicą a on od razu foszki. Dziś wieczorem spróbuje jeszcze raz , ale od innej strony.
-Ziemia do Andromedy!
Mogłam się domyślić. Od jak dawna moja kochana siostrzyczka macha mi widelcem przed nosem?
-No co?
-Nico , znowu odpłynęłaś. Nic nie jesz? - wskazała na jedzenie.
Jakoś nie byłam szczególnie głodna , więc tylko wzruszyłam ramionami i pogrążyłam się w rozmowie z Blaisem. Co jakiś czas spoglądałam ukradkiem na Dracona i Katherine , która flirtowała z Millerem? Możliwe. W każdym razie tak to wyglądało. Co jakiś czas , niby przypadkiem dotykali swoich dłoni. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem , ale powstrzymałam się , żeby czasem nie oberwać Drętwotą od rana. Jeszcze tego by mi brakowało...
Wreszcie , gdy uczniowie zaczęli wstawać od stołu pożegnałam się z przyjaciółmi i udałam się na zielarstwo z Gryfonami. Boże za co Ty mnie tak karasz... Chociaż w sumie stop! Nie było pytania , przecież wiem za co.


Dochodząc do cieplarni numer 6 spotkałam swoją koleżankę z roku - Mirandę Night. Paplała jak najęta o swoich wakacjach a ja tylko kiwałam głową. Gdy wreszcie profesor Sprout wpuściła nas do cieplarni poczułam duchotę i ostry gorąc. Prócz tego w nozdrza uderzyła mnie ohydna woń.
-Matko jak to śmierdzi! Nienawidzę zielarstwa - prychnęłam. - Już bardziej śmierdzącego przedmiotu się chyba nie dało wymyślić.
Miranda tylko kiwnęła głową i zajęłyśmy miejsca przy jakiś dwóch Ślizgonach. Lekcja była taka nudna , że duchota i smród jeszcze bardziej działał mi na nerwy. Przeklinałam te cholerne lata , kiedy uważałam ten przedmiot za znośny. Po ukochanym dźwięku dzwonka wybiegłam jak najszybciej z pomieszczenia , wdychając świeże i przede wszystkim czyste powietrze. Postanowiłam , że na następne zajęcia poszukam jakiegoś zaklęcia , które zatyka nos i wyczarowuje bąbel świeżego powietrza.

Rozdział 1


Po przyjeździe do Hogwartu byłam zachwycona nauczycielami , wystrojem i nowym domem. Jednak z czasem zmieniłam swoje zdanie o 180 stopni. Teraz jestem na 5 roku nauki , moja siostra na 6. Nie jesteśmy pilnymi uczennicami , bo wolimy dręczyć pewną szlamę Granger oraz tak jak w moim przypadku: starać się o Malfoya. Nie jest to jednak łatwe zadanie , gdyż ugania się za nim chyba każda dziewczyna w szkole.
-Ja nie! - żąchnęła się moja siostra.
-No dobra Ty nie! - powiedziałam pospiesznie. - Dasz mi dokończyć?
Ta tylko skinęła głową i wróciła do posiłku.
Widać , że jesteśmy z tego samego rodu , bo zarówno on jak i my dwie mamy wygląd arystokratyczny. Przemierzamy z dumą korytarze , gardząc każdym kto nie jest czystej krwi. Bujne czarne włosy opadają kaskadami na nasze blade policzki. Moja zielone oczy kieruje prosto na Dracona. Katherine wyszukuje tęsknym wzrokiem , swoich niebieskich oczu , Marcusa Millera. Ehh nie mamy szczęścia w miłości ale chociaż mamy siebie.
-Od kiedy Ci się na takie sentymenty zanosi? - zapytała Kath.
-To wcale nie są sentymenty siostro. Po prostu chcę opisać to jak najlepiej!
-Zajmij się lepiej śniadaniem , a przy okazji spójrz obok kogo siedzi Dracon - wyszeptała , wskazując na lewo.
Z westchnięciem spojrzałam w tamtym kierunku i mnie zamurowało. Koło mojego przyszłego siedziała ta jędza Pansy! Jak ona śmiała się do niego zbliżać. Chyba będę musiała z nią porozmawiać.
-No to się zabawimy - szepnęłam do siostry z szatańskim uśmiechem.
Wyjęłam z kieszeni różdżkę wykonaną z jabłoni i skierowałam ją w Parkinson. Po szybkim wycelowaniu powiedziałam cicho:
-Levicorpus!
Reakcja była natychmiastowa. Dziewczyna o twarzy mopsa zawisła głową w dół nad stołem. Było to o tyle zabawne , że wszyscy uczniowie na uczcie zaczęli głośno gwizdać i wybuchali śmiechem. Wtórowałyśmy im razem z bliźniaczką. Tylko ta szlama Granger i jej pieski się nie śmiały , ale co mnie oni!
-To jest bardzo zabawne Andromedo , ale lepiej ją spuść zanim Snape to zauważy.
Miała rację , nie chcę dostać kolejnego szlabanu. Posłusznie wymówiłam przeciwzaklęcie , a brunetka spadła z łoskotem na zimną posadzkę. Posłałam jej bardzo przesłodzony uśmieszek , po czym wróciłam do jedzenia. Przez resztę dnia zaśmiewałyśmy się z tępoty tych wszystkich przesłodzonych dziewczyn , które marzą tylko o tym , by wylądować w łóżku z każdym przystojnym chłopakiem. Ostatnią moją lekcją był Eliksiry. Nie miałam nic do tego przedmiotu , bo uczył go nasz opiekun  Severus Snape, więc Gryfoni ciągle obrywali lub dostawali ujemne punkty.
                                                               

-Boże co za dzień - narzekałam , rzucając się na najbliższa kanapę po skończonych lekcjach. Siostra spojrzała na mnie z politowaniem i zaśmiała się gardłowo.
-Wiesz co by Ci poprawiło humor? Mam nowinę.
-No to mów zanim mi się odechce Ciebie słuchać - powiedziałam znudzonym głosem.
-Jak zawsze miła i słodziutka Andro. Chodzi o to , że Draconowi złamano dziś nos.
-A to niby czemu jest dobra wiadomość? - zapytałam ze zdziwieniem.
-A dlatego , że dostał od niejakiej Pansy Parkinson , więc na pewno przez najbliższy czas się do niej nie zbliży.
Wreszcie coś nowego. Ciekawe dlaczego go uderzyła. Szkoda , że tego nie widziałam. Oczywiście było mi żal Draco , no ale ludzie przecież ja nie należę do zbyt uprzejmych osób , więc nie miejcie do mnie pretensji.
-No to wesoło. Jedna wiedźma mniej - uśmiechnęłam się szeroko do siostry. - Ale czy czasami nie użyłaś Imperiusa na niej?
-Skądże! Za kogo Ty mnie masz? - zachichotała. - Przecież wiesz , że we wtorki nie atakuje nikogo.
No w sumie racja. Katherine ma takie spokojne dni. W przeciwieństwie do mnie. Ja zawsze znajdę pretekst , żeby zrobić coś złego.


Od pewnego czasu Kath macha mi ręką przed twarzą.
-No co - warknęłam.
-Nic ale znowu odpłynęłaś kochana. Nie służy Ci to wiesz? Może powinnam Cie wysłać do Świętego Munga?
-Na terapię psychiatryczną już za późno ale dzięki za troskę - odpowiedziałam , machając bezsensowanie różdżką.
-Od czego masz mnie - klepnęła mnie w plecy i poszła do naszego dormitorium. Jako , że jesteśmy bliźniaczkami pozwolono nam mieć wspólne dormitorium.
Rozwaliłam się na kanapie , przygładzając co chwilę szkolną spódniczkę szkolną. Za jakie grzechy każą nam nosić takie kiczowate ciuchy? Po 10 minutach walki ze swoimi chorymi myślami do Pokoju Wspólnego wszedł Draco. Jego mina jak zwykle nie okazywała żadnych emocji , ale ja i tak wiedziałam , że jest zdenerwowany. Przysiadł na krawędzi kanapy , bo więcej miejsca mu jeszcze nie zrobiłam. Podniosłam nogi , tak , że ten wsunął się na siedzenie , po czym położyłam mu je na kolanach.
-Co to dzisiaj było z Parkinson? Nowa dziewczyna wielkiego Malfoya? - zapytałam ironicznie.
Blondyn spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem. Zepchnął moje nogi z kolan i odpowiedział:
-Niech Cię to nie obchodzi Andromedo. Nie chcę być z tą szkaradą - warknął.
-Dobra wyluzuj trochę - położyłam różdżkę na stoliku i skrzyżowałam ręce na piersi.
Ślizgon tylko pokręcił głową i wstał ze skórzanej kanapy. Co to za maruda , ja tu chcę kulturalnie pogadać a ten jakieś fochy ma. Odprowadziłam go wzrokiem , po czym sama udałam się do sypialni by zasnąć.

sobota, 13 października 2012

Krótkie przedstawienie .


     Ród Blacków
Toujours Pur - Zawsze czysty

Moi a raczej NASI rodzice to Charis Black i Caspar Crouch. Po ślubie to ojciec przyjął rodowe nazwisko Black. Nasza matka ma nas dwie : Katherine i Andromede , czyli mnie. Nasz brat zaginął nie wiadomo kiedy , a dowiedziałyśmy się o tym przez przypadek. Po prostu goniłyśmy się po domu i znalazłyśmy pokój , gdzie było drzewo genealogiczne całego rodu. Nasz brat ma na imię David. Nigdy nie wiedziałyśmy o jego istnieniu i wtedy tez specialnie się tym nie przejęłyśmy. No bo co 6 latkę i 7 latkę interesują takie sprawy jak rodzina lub jakieś malunki na ścianie? No właśnie , nic. Ale wracając do nas , to gdy Katherine miała 11 lat pojechała do Hogwartu , do Szkoły Magii i czarodziejstwa. Rok później otrzymałam ten sam list i również wyjechałam do tej szkoły. Oczywiście trafiłyśmy do Slytherinu , jak PRAWIE każdy w naszej rodzinie. Jedynym wyjątkiem był nasz wujek Syriusz Black. Nie przepadam za nim , gdyż zadaje się ze szlamami i zdrajcami krwi. Jego matkę to załamało i w końcu biedna umarła... Nie znałam jej niestety osobiście , Kath też nie.
Swoją drogą nasze różdżki to:
-Kath - buk , włókno ze smoczego serca , 11 cali , wystarczająco giętka
-Andro ( bo tak na mnie wołali) - jabłoń , 12 cali , włos testrala , wystarczająco giętka
Obydwie różdżki były idealne do czarnej magii , czyli naszego hobby. Pewnie się domyślacie co robiłyśmy i nadal robimy? Ale dokładniej dowiecie się później. Jako młodsza siostra otrzymałam rodowy sztylecik od cioci Bellatrix. Bardzo lubię się nim ''bawić'' i ranić nim okrutnie. Za to moja kochana siostrzyczka Katherine uwielbia wszelkie walki i zawsze dąży do swojego celu , bez względu na wszystko. Obydwie potrafimy z zimna krwią atakować kogoś , kto zalazł nam za skórę. Po za tym jesteśmy ze sobą bardzo zżyte , pomagamy sobie i wspieramy jak tylko możemy ( co nie znaczy , ze czasem nie rzucę zaklęcie na siostrzyczkę a ona go odbije i oberwę ja). To nasza krótka charakterystyka ;) Więcej szczegółów poznacie w trakcie.